piątek, 17 czerwca 2011

Rowerzysta-idiota



Data i miejsce zbrodni: Okres wiosenno-wakacyjny;

prawdopodobnie cała Polska


Ofiary: Sporo


Wiek ofiary: 0-99


Sprawa: Rowerzysta-idiota.

Kolejna notka z perspektywy kierownicy. Im cieplej, tym jest ich więcej. Sporo dość przyzwoicie się zachowuje, jednak niestety zauważalna jest plaga idiotów, którzy znienacka wyjeżdżają innym przed maskę. Mowa tutaj o Rowerzystach-Idiotach.

Historia z życia

Trzynastego ubiegłego miesiąca jechałam do Opola. Ot, zwykła trasa, którą pokonuję codziennie. Nagle na tej spokojnej drodze widzę w oddali migające koguty radiowozu. Myślę sobie - a pewnie ktoś za szybko jechał i kontrola. Gdy się zbliżyłam do miejsca postoju radiowozu, pierwsze co rzuca mi się w oczy to pognieciony rower. Tuż za nim - biały samochód dostawczy z rozbitą po prawej stronie szybą, jakby coś uderzyło z bardzo dużym impetem. Nie widzę rowerzysty. Łudzę się, że pogotowie już go zabrało. Jednak nie. Przejeżdżam za biały samochód i widzę ciało rowerzysty bardzo niedokładnie przykryte policyjną płachtą. Martwe oczy trupa patrzą wprost na mnie. O tym, że nie żyje świadczy nie tylko policyjna płachta, ale również fakt, że gdyby żył, mógłby sobie dokładnie pooglądać własne plecy. Jak na ironię ma kask na głowie. Rozpoznaję go - nie raz widziałam jak próbuje na siłę wyprzedzać na skrzyżowaniu inne pojazdy, które dopiero co ruszają na zielonym. Dostaję czegoś w rodzaju histerii. Żal mi tego rowerzysty, bo pewnie kierowca busa jechał za szybko. Kiedy się uspokajam, zaczynam się zastanawiać jak to się mogło stać? Analizuję i dochodzę do jednego tylko wniosku - że to nie bus w niego wjechał, tylko on się wepchnął pod samochód. Musiał wyjechać z podporządkowanej, w każdym innym przypadku szyba dostawczaka byłaby w innym miejscu potłuczona. I znienacka zaczęło mi być żal kierowcy, bo po takim przeżyciu już mało kto wraca za kółko. A to mogło być jego jedyne źródło utrzymania.

Kto ma pierwszeństwo, Kolego?

Zauważyłam, że rowerzyści bardzo często zapominają o podstawowych zasadach ruchu drogowego. Przede wszystkim, kto kiedy ma pierwszeństwo. Przykład? Ja jadę prosto, a rowerzysta z przeciwka chce skręcać w lewo. I oczywiście nie pomyśli o tym, że ja powinnam być pierwsza, bo po pierwsze - jadę prosto, a po drugie - jestem ciut szybsza. Nie - właduje się tuż przed maskę i jeszcze mi macha, że nie potrafię jeździć. Ta sama historia powtarza się wielokrotnie na prostych skrzyżowaniach, gdzie jest nawet oznakowane pierwszeństwo. Wielu rowerzystów nie zwraca uwagi na czerwony i jaskrawy "stop", uważając go za nic nie znaczącą tabliczkę. A potem dziwota, że ktoś takiego potrąci. I oczywiście znowu wina kierowcy!

Do ruchu się włącz, raz!

Kolejna ciekawostka - przechodzi sobie taki rowerzysta przez przejście dla pieszych, żeby znienacka, w połowie tego przejścia, siąść na rower i włączyć się tuż przed samochodem do ruchu. Ewentualnie jedzie po chodniku (co jest zabronione dla osób powyżej 11 lat) i znienacka ładuje się na jezdnię. Naprawdę nigdy bym nie przypuszczała, że w Polsce żyje aż tylu niedoszłych samobójców.

Resocjalizacja rowerzystów?

Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, z czego takie zachowanie wynika. I dotarła do mnie przerażająca prawda - osoby, które ukończyły 18 lat, nie muszą zdawać żadnego egzaminu aby móc jeździć na rowerze. Wystarczy dowód. Ale to również oznacza, że te osoby mogą nie mieć bladego pojęcia o przepisach. Bo równie dobrze nikt nawet nie egzekwuje tego, czy osoby poniżej osiemnastego roku życia posiadają kartę rowerową. Ja posiadałam i nigdy, ale to nigdy, nie zostałam pod tym kątem sprawdzona. A jeździłam nie tylko wokół pobliskiego osiedla.

Za pieszych już się bierzemy. Ale co z rowerzystami? Kiedy, jak i ile jeszcze wypadków musi być, aby Policja zaczęła coś z tym robić?


Źródło obrazka:

lubartow24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz